W temacie gulaszu mogę powiedzieć jedynie tyle, że widzieliśmy się kiedyś ;-) Moja mama czasami gotuje tę potrawę i wtedy P. zaspokaja swoje ewentualne gulaszowe zachcianki, a ja trzymam się z daleka. To jeszcze nie ta faza przyrządzania mięs, wszak dopiero co odważyłam się dotknąć mielonego bez rękawiczek, natomiast piersi z kurczaka nadal kroi i okrawa ze wszystkiego, co nie jest czystym mięsem - P.
Ekhem.
Dziś szef kuchni czyli mła zaserwował(a) wspomnianą wcześniej gryczaną z sosem grzybowym. Mniam mniam. Zapomniałam już, jak smakuje sos ze świeżych grzybków (a w tym wypadku pod-grzybków, hi hi).
Na masełku zeszkliłam Ci ja 3 drobno posiekane cebulki i dodałam pokrojone w paseczki podgrzybki (nie muszę pisać, że umyte wcześniej i tak dalej, prawda? ;-)) - pół kilograma. Poddusiłam, podlałam nieco wodą, dodałam 3 małe ząbki czosnku, sól i duuuuużo świeżo zmielonego pieprzu. Na koniec - łyżka śmietany. Mąki nie dodawałam, bo nie było takiej potrzeby. Całość hojnie posypałam posiekaną natką pietruszki.
Jak sos grzybowy wygląda, wszyscy wiedzą, fotogeniczny to on nie jest i może się kojarzyć, więc darowałam sobie foto. Ale główne składniki, proszę bardzo:
Do tego obowiązkowo ogórasy kiszone.
Smacznego :-)
AL
pees. naprawdę jeszcze trzymasz tego skrzydlatego pokurcza? :-)))))))

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz