poniedziałek, 18 października 2010

Nie wiem jak to jest kiedy Cię potomek budzi

bo u mnie na razie rodzina 2 + Kot, ale i tak wstawało mi się dzisiaj wyjątkowo ciężko. Zaskakujące rzecz, w sobotę wyruszałam z aparatem w plener wstawałam jeszcze przed świtem, żeby sam świt już na zdjęciach łapać i nie miałam żadnych problemów z obudzeniem się i zerwaniem z łóżka. A dziś, mimo, że wstawałam później, było mi znacznie, znacznie ciężej. Jak byłam mała, to moja Mama przed pracą musiała odprowadzać do przedszkola ( potem do szkoły ) mnie i mojego brata. W tygodniu dobudzenie nas i zmuszenie do wstania wymagało kilkunastu minut proszenia i grożenia karami, natomiast jak tylko przychodził weekend i była nadzieja, że i ona sobie pośpi, to my byliśmy gotowi do życia już od 6:00 rano. I tak mi zostało do dzisiaj ;)
A wracając do około-jedzeniowych klimatów, ten weekend minoł mi zdecydowanie pod znakiem tradycyjnej kuchni polskiej. Wyobraź sobie ugotowałam rosół i wreszcie, po latach prób wyszedł mi smakiem bardzo blisko tego, który gotuje moja Mama. Bardzo byłam z siebie dumna. Do tego oczywiście zrobiłam makaron, rosół z kupnym makaronem, to dla mnie niestety nie rosół. Do tego na deser upiekłam wreszcie muffinki, wyszły przepyszne. Pomarańczowe z owocami kandyzowanymi i rodzynkami, popołudniu wstawię przepis :)

A.A.

ps. bardzo Cię proszę daj przepis na ten pieróg. Czy on z kapustą jest czy z mięsem? Smaka mi narobiłaś niesamowitego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz