wtorek, 5 października 2010

o kaszy gryczanej :-)

Aguś,
wiesz po czym poznać, że mój Tato jadł zupę jarzynową? Na brzegu pozostawionego talerza leżą wszystkie skrupulatnie wyłowione jarzynki :-)) Ja z kolei taką zupkę uwielbiam i chyba zrobię na jutro, bo dziś mam już zamówienie P. - kasza gryczana z sosem grzybowym + ogórki kiszone. Pycha. Nawiasem mówiąc, czy kiedykolwiek udało Ci się ugotować dobrą kaszę gryczaną wg proporcji "miarka kaszy - 2 miarki wody", którą podają wszystkie książki kucharskie? Bo mi nigdy. Ja sobie wsypuję taką kaszę do rondelka, dodaję pół szklanki wody, trochę tłuszczu i odrobinę soli, przykrywam i czekam, aż się ta woda wchłonie. Następnie dolewam wody po trochu, na oko (ale na pewno nie jest to ww. proporcja) i trzymam na małym ogniu, aż się zrobi zjadliwa. Taka kasza jest sypka i nie rozciapciana. I naprawdę dobra. No, chyba, że jest to kasza "łamana", nie palona, miałam kiedyś przyjemność ugotować taką - masz ciapkę, zanim woda zawrze. Ale do takiego pieroga biłgorajskiego - idealna!
Miki też dzisiaj dostanie kaszę, tylko jeszcze nie wiem z czym, no bo przecież nie z grzybami.
pees. aniołek wisi na piekarniku w intencji tego, żeby nikt się nie zatruł moim obiadem.
AL

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz