Kochana,
mięty u mnie w doniczkach niet, ale to dlatego, że mam w domu czwroronoga, który jak wiesz, nie bardzo potrafi się tego typu zieleninie oprzeć. A mięta to już jak narkotyk całkiem, potrafi mi kocisko wsadzać łeb do kubka jeśli sobie zaparzę. Kupuję więc taką w torebkach, pogodzona z losem i swiadomością, że swieża mięta w mojej kuchni raczej nie zagości. Cóż, życie się składa z kompromisów, prawda?
Papryczki wyglądają pięknie, a juz w towarzystwie Aniołka, mmmrrr
Założę się, że pachniały obłednie, nie dałaś rady się powstrzymać i wszamałaś ze 2 co najmniej ;)
Ja wczoraj zanim przeczytałam Twój list, już zdąrzyłam popełnić obiad na dziś. Zupę jarzynową, tak zwaną "na-winie". Z winem nie ma ona nic wspólnego, po prostu wrzucasz do granka co Ci się pod rękę nawinie ;)
I tak w mojej zupie mamy:
marchewkę
groszek
kalafior
brukselkę
fasolkę szparagową
cukinię
ziemniaczki
cebulę
wszystko razem gotujesz na bulionie drobiowym ( z kostki rosołowej lub gotowanym na skrzydełkach), przyprawiasz solą, pieprzem, papryką suszoną ( to czy będzie ostra czy łagodna zależy oczywiscie od upodobań kucharki). Pod koniec gotowania podbijasz mąką i jak się zagotuje, zabielasz śmietaną.
I już. Gotowe. Muszę przyznać ze bardzo smaczna ta zupka.
Twoja A.A.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz