poniedziałek, 4 października 2010

Papryczki faszerowane

Mięta obowiązkowo! Najlepiej z własnej doniczki (a jeszcze lepiej - z własnego ogródka, jeśli się go ma, ha ha ha). Moja balkonowa mięta, podobnie jak większość uprawianych przeze mnie roślin, jest obecnie w stanie ekhemmm... nieco sfatygowanym. PoMIĘTYM, chciałaby się rzec ;-))
Muszę Ci powiedzieć, że bardzo podoba mi się użyte przez Ciebie sformułowanie "przestępstwo kulinarne". Dziś też je popełniłam, albowiem wypatroszyłam pięć sztuk papryk czerwonych, nadziałam jak chciałam i obecnie przypiekam je w ogniach niemal-piekielnych! Pachnie - ZABÓJCZO!
Czy coś widać? :-)


Jeśli też masz ochotę popełnić taką zbrodnię, kup sobie papryki czerwone (mniej więcej po dwie na łebka), takie z płaskim dnem, żeby się nie przewracały. Umyj, odetnij im czapeczki, wypatrosz bebechy i nadziej ulubionym farszem, nie zapominając o żółtym serku. Ja mam dziś farsz z ryżu, mięsa mielonego, cebulki i czosnku, przyprawiony solą, dużą ilością pieprzu, papryki, majeranku i tymianku. W wersji wegetariańskiej mięso można zastąpić pieczarkami. Na farsz kładziemy serek, przykrywamy czapeczkami, układamy w naczyniu żaroodpornym i pieczemy w piekarniku jakiś czas - nie powiem Ci dokładnie jaki, bo to zależy od tego czy będziesz wolała papryki bardziej miękkie, czy twardsze.

Smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz