poniedziałek, 4 października 2010

Zuzanna na pewno lubi je nie tylko jesienią ;-)

Aguś,
czy Ty też tak masz, że jak tylko temperatura za oknem spada poniżej 15 stopni, na-ten-tych-miast musisz usmażyć placki ziemniaczane? Bo inaczej łażą za Tobą całymi dniami, jeżdżą z Tobą tramwajem i śnią Ci się każdej nocy?
Kocham placki! Ale o tym już wiesz, wszak kiedyś obżarłam Cię z nich wprost nieprzyzwoicie.
Najlepiej, żeby były z twarożkiem czosnkowym albo powidłami. Placki z powidłami nauczyła mnie jeść moja Babcia. Dziwne zestawianie, wiem, ale nadspodziewanie pyszne. Jadłaś tak kiedyś? Powidła, oczywiście, produkcji własnej, z węgierek: Babcia otwierała szeroko kuchenne okno, wpuszczając przy okazji babie lato i stada os,  zapalała pod rondlem maleńki płomieniek gazu i rozpoczynała długotrwały proces smażenia, mieszania i próbowania. Osy przysiadały na brzeżkach rondla i częstowały się bez ograniczeń, bo Babcia nigdy ich nie wyganiała. Po kilku dniach, kiedy masa śliwkowa osiągnęła zadowalającą konsystencję, wędrowała do wyparzonych słoiczków, a te do maleńkiej przykuchennej spiżarki (dlaczego w nowych blokach nie ma spiżarek?!).
Ale o czym ja to właściwie…? A, placki. Gdyby ktoś tarł mi ziemniaki, robiłabym je znacznie częściej. Do tego sama jestem w domu do tych placków, bo P. nie lubi (wada ukryta ;-)), a Miki jeszcze za mały. Kotu nie próbowałam dawać. A jak Twoi panowie? Lubią?
Przepisu na placki podawać nie będę, bo każdy ma swój, wypróbowany, najlepszy i zawsze na oko. W moich jest dużo pieprzu i cebuli. Czasami wcieram do nich cukinię albo dynię. Najlepsze są nieduże,  z przypieczonymi obwódkami.
Rany, nie powinnam o tym wszystkim pisać, będąc w oddali od domu, ziemniaków i patelni.
Cierpię.
Twoja A.L.
Chciałam pokazać na dobicie zdjęcie placków z dynią, ale okazuje się, że nie mam. Może to i lepiej. Dziś na obiad mam faszerowane papryczki, to będzie zdjęcie papryczek. Wieczorem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz