Gratuluję zdobycia Mount Everestu! Teraz już będziesz mogła piec serniki z zamkniętymi oczami :-))
Ja oczywiście też swoje nieosiągalne szczyty mam, a prym na liście wiodą PTYSIE. Co prawda nie próbowałam ich jeszcze upiec, ale coś mi podpowiada, że to bardzo, ale to bardzo trudna sztuka i jakkolwiek bym się nie starała, to i tak wyjdzie kicha. Na drugim miejscu plasuje się karpatka, a na trzecim – bezy. Może kiedyś się za któryś z tych wypieków wezmę, ale jeszcze nie wiem kiedy. Chyba nie jestem gotowa ;-))) W moim piekarniku królują na razie muffinki kakaowe i dobrze mi z tym, bo nie dość, ze pyszne, to jeszcze do zrobienia w 10 minut. Przepis wyłowiłam gdzieś w Internecie, trochę zmodyfikowałam i proszszsz brdzo:
MUFFINKI KAKAOWE
Składniki mokre:
Szklanka mleka, pół szklanki oleju i 1 jajko – wymieszać
Składniki suche:
2 szklanki mąki, ¾ szklanki cukru, 1 torebka cukru z wanilią, trochę sody i proszku do pieczenia, 2-3 łyżki kakao DecoMorreno (z wiatraczkiem), pół łyżeczki cynamonu, rodzynki i skórka pomarańczowa (duzo!) – wymieszać.
Połączyć składniki mokre i suche, napełnić foremki muffinkowe do ¾ wysokości i piec „do suchego patyczka”.
Kiedy wystygną – posypać cukrem pudrem.
I już!
Dzięki dodatkowi oleju, długo zachowują smak i świeżość.
Dawaj przepis na ten sernik, może też upiekę?
Jak pokonam lenia.
Pees. Bardzo mnie cieszy ustawa antynikotynowa i to, że wreszcie jest szansa zjedzenia obiadu bez wszechobecnego dymka, ale na przystankach nadal to samo. Totalny brak odpowiedzialności za zdrowie innych - nadal...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz