poniedziałek, 20 grudnia 2010

Ganiajac za swiątecznym nastrojem

Kajam się, oj kajam, głowę popiołem sypię itd. Nie mam jednak na nic czasu. Jak wiesz moja
< tu cenzura> firma wymyśliła sobie spotkanie wigilijne na 2 dni przed świętami, i pewnie nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że spotkanie owo, oddalone jest od miejsca mojego zamieszkania o bagatela 350 km. Jadę więc i zamiast być wypoczętą i odbierać teściów z dworca, będę klęła na czym świąt stoi, w obawie, że się przedświątecznie nie wyrobię. A do roboty sporo jeszcze, bo to i ciastka upiec i keks, bigos, roladki zrobić i całe mnóstwo innych rzeczy, których nijak nie da się przygotować tydzień wcześniej. Huk roboty, huk, tylko doba jakoś nie chce się rozciągnąć.
Widzę, ze piękną choinkę ustawiliście. Aż miło popatrzeć, mój J. zakupił w piątek piękną jodłę, wysoką, wyższą nawet od niego. Ubierałam ją w sobotę wieczorem, nafaszerowana lekami przeciwbólowymi, bo do kompletu w piątek dopadła mnie migrena.  Jedna z tych silniejszych, co to całkowicie wyłączają człowieka z funkcjonowania. Ale dzielna byłam jak ten, no, jak nie wiem co, bo w sobotę rano pojechałam robić zdjęcia na chrzcinach. No sama przyznaj, dzielna byłam prawda? Końska dawka leku i się udało. Jakoś ;)
Coś mi mało optymistycznie wychodzi, a raczej wcale mi ten wpis nie wychodzi. Ale biorąc pod uwagę mój dzisiejszy nastrój, to o tak jest dość łagodnie.
Wieczorem obiecuje pojawić się tutaj z jakąś przedświąteczną fotorelacją, zdjęcia z chrzcin obrabiać będę, więc przy okazji i choinkę naszą pokażę ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz