czwartek, 30 grudnia 2010

Ten Pasztet

to mi się teraz będzie w nocy śnił. Niestety, niestety jak znam moje sumienie ( a ono złośliwe jest, ojjj złośliwe ) to mi teraz spokoju nie da, dopóki nie upiekę, nie pokażę i przepisu nie wklepię. A taaaak mi sie nie chce < tutaj bardzo zaczerwieniona, zawstydzona moja buźka ;) >
O noworocznych zwyczajach poopowiadam wieczorem, muszę się skupić, a tutaj nie mam do tego warunków ;)
Tak mi się przypomniało, dziś śniadanie do pracy robił mi mój mąż. Byłam w tym czasie w łazience, J. zapytał" ile chcesz kromek?" no to ja mu odpowiedziałam, że 3
Wychodzę z łazienki, a tam 3 wieeeelgachne minibagietki, spakowane ładnie w kanapeczki ( a raczej kanapiska ;) ). Na razie pożarłam jedną, druga i trzecia pewnie wróca ze mna do domu. Wspominam o tym, bo z jedną koleżanką ostatnio, zastanawiałyśmy się nad różnym odbiorem słowa "dużo/mało jedzenia".
Jak widać dla mojego męża, 3 minibagietki na śniadanie to jest akurat "w sam raz" ;)

ps. Przypomniało mi się jak kiedyś, lata temu, podczas moich sławetnych "Truskawkowych Urodzin" uświadamialiście mnie z J -wtedy-jeszcze-narzeczonym, że Herbatka duetu Przybora-Wasowski wcale, a wcale nie jest taka niewinna ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz