ja tu ze śniadaniem a'la Montignac, a ta mi taką piękną szarlotkę pod nos pcha! Czy to ta sama, którą kiedyś jadłam u Ciebie? A potem zrobiłam z mąki razowej, bo mi białej zabrakło? Pycha. Ale póki co, mam szlaban na takie dobroci.
Czy u mnie pachnie jesienią? Czasami tak, ale są to nie tyle zapachy pieczonego ciasta, jabłek i orzechów, ile raczej dymu z ognisk (pobliskie ogródki działkowe ;-)), opadniętych liści i wilgotnej ziemi. Mało piekę, orzechy leżą od dwóch lat nieruszone, jabłek nikt nie lubi (no, może gdyby nam ktoś obrał, pokroił i pod nos podstawił, to by się zjadło ;-)), śliwek dobrych tej jesieni jeszcze nie udało mi się kupić, za to na kilogramy pochłaniam ciemne winogrona, ale one nijak jesiennie ani w żaden inny sposób nie pachną. Tak, że bryndza w tej materii.
Sobota minęła nam na leniwie załatwianych sprawach domowych, m.in. na poszukiwaniu suszarki na pranie, bo poprzednia była uprzejma dokonać żywota. Czy to jest uczciwe, żeby żądać za kilka drucików 200 zł? Bo w takiej cenie chodziły suszarki, wyglądające w miarę solidnie i stabilnie. Nie kupiłam, pierniczę, to już wolę taką za 30, najwyżej za rok znów wywalę i kupię drugą.
W niedzielę wybraliśmy się na górę Żar i do Żywca. Średnio nam się ta wyprawa udała, bo było niskie ciśnienie i trochę nas ścinało z nóg, a do tego na samej górze tłumy całe i Radio Planeta z głośników, nie wiem po co... I, jak się później okazało, jakiś furiat strzelający do turystów. My byliśmy na szczycie, a wszystko rozegrało się gdzieś poniżej, w tym samym czasie. Co prawda zjeżdżając w dół zwróciliśmy uwagę na szybko jadący radiowóz, ale gdzież by nam przyszło do głowy, że mogło się tu wydarzyć coś takiego.Okropność.
No w każdym razie, po zjeździe z Żaru, pokręciliśmy się jeszcze trochę po Żywcu, poszliśmy na pizzę, która okazała się kolejnym niewypałem (Hot Pizza na Rynku, radzę omijać szerokim łukiem ;-)) i śmig do domku.
Ufff.
Twoja AL
Pees. dzięki za przepisos na schab, zrobię na weekend :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz