" (...) Każda gospodyni zanosiła na cmentarz tyle zadusznych bułek, ilu bliskich leżało na cmentarzu. Bardzo często wypiekano też bulki przypisane do jednej zmarłej osoby, wówczas oprócz krzyża ozdabiano je charakterystycznymi, ulubionymi przez zmarłego wzorami. Przywożono też na cmentarze tzw. "bułki puste", pieczone za dusze bezimienne, o których nikt nie pamiętał. Po poświęceniu rozdawano je cmentarnym żebrakom, a ci odmawiali za dusze "Wieczny odpoczynek" - po jednej modlitwie za każdy chlebek (...)"
Ładny zwyczaj prawda? Szkoda, że już zanikł. Zastanawiam się jak mogły takie chlebki wyglądać, z jakiego mogły być pieczone przepisu. Niestety nie udało mi się odnaleźć oryginalnego, więc przekopałam swoje zasoby i myślę, że takie chlebki musiały być pieczone na zakwasie. Mam bardzo dobry przepis na zakwas do chleba, chętnie się nim podzielę. Z proporcji podanych w przepisie, można upiec 2 bochenki chleba, każdy ważący niecały kilogram. Przygotowanie rozczynu jest proste bardzo, trzeba jedynie wykazać sie cierpliwością, bo zakwas musi odstać 3 dni. Dopiero wtedy można przystąpić do pieczenia pysznego chlebka. Potrzebne będą:
1,5 szklanki mąki żytniej
1,5 dag drożdży
2 szklanki ciepłej wody
Składniki trzeba wymieszać dokładnie ( ale nie mikserem!) przykryć czystą ściereczką i odstawić w suche i ciepłe miejsce na 3 dni.
4 dnia bierzemy:
80 dag mąki pszennej
40 dag mąki żytniej
1 łyżka soli
2 dag drożdży
1 i 1/3 szklanki ciepłej wody
przygotowany wcześniej zakwas ( oryginalny przepis podaje, ze trzeba dać 35 dag, ale ja szczerze mówiąc zawsze dają "na oko" )
Mąki trzeba wymieszać ze sobą, dodać sól i przesiać razem do miski. ( przesiewanie jest ważne, ładnie napowietrza mąkę, chleb potem lepiej rośnie) dodać rozczyn, wkruszyć drożdże oraz 1 i 1/3 szklanki ciepłej wody. Wygniatać ciasto, a kiedy będzie już "w sam raz" przykryć w misce ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce, na około 2 godziny do wyrośnięcia. Po tym czasie ponownie wyrobić, przedzielić na 2 części, uformować z nich 2 chlebki, i ponownie odstawić jeszcze na chwilę do wyrośnięcia. Piekarnik rozgrzać do 220 - 250 st. Na dnie piekarnika ustawić blachę i napełnić ją wodą. Bochenki chleba położyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, i wstawić do piekarnika, zmniejszyć temperaturę do 200 st i piec 15 minut. Po upływie kwadransa uzupełnić wodę w formie, zmniejszyć temperaturę do 175 st i piec kolejne 50 minut. Potem chleb wyjąc z piekarnika i poczekać aż wystygnie. Jeść chrupiący posmarowany masełkiem, jeszcze lekko ciepły, wspominając najpiękniejsze chwile z dzieciństwa :)
A! i jeszcze jedno. Jeśli chcesz mieć piękną rumianą skórkę i bardzo chrupiącą, to można chlebki przed pieczeniem posmarować z wierzchu odrobina mleka :) Będą aż lśniły :)
Twoja A.A.
ps. Przepis na zakwas i na chleb pochodzi z książki "Chleb" autorstwa Barbary Jakimowicz - Klein :)
ps1 Cytat o tradycji zaduszkowej pochodzi z ksiażki Hanny Szymderskiej "Polskie tradycje świąteczne"
ps2 Czy nastawiłaś już ciasto na świąteczne pierniki? :)
super blog dziewczyki, a ile fajnych przepisow mozna podejrzec.
OdpowiedzUsuńJa też lubię pierogi :)). Próbowałyście zielonych pierożków z nadzieniem z białego sera i kurczakadoprawionego z mietą?? Polecam!
OdpowiedzUsuńTo jeszcze raz ja - Anonimowa. Specjalnością mojej rodziny są pierogi z kapustą (słodką, nieukiszoną) i boczkiem. Moja babcia była mistrzynią w ich lepieniu. A wiecie, że pierogi przywędrowały do nas najprawdopodobniej z... Chin? A wracając do tradycji polskich to pieczono je z różnych okazji - kurniki (pierożki weselne), knysze (żałobne), koladki (na czas kolędowania), sanieżki i socznie (z okazji imienin). Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńaaaa! chciałam poprawić swój komentarz, a raczej coś dopisać i usunęłam :-) Brawo! Cała ja :-))
OdpowiedzUsuńjusta - dziękujemy! :-)
Pierożki zielone jadłam i chyba wiem u kogo...? ;-) Tak? Czy jednak źle odszyfrowuję?
A knysze zawsze kojarzą mi się z bułami sprzedawanymi na wrocławskim dworcu PKP... Jadł ktoś? ;-)
AL
Ano dobrze odszyfrowujesz... :)) Knyszy na dworcu nie jadłam. :))
OdpowiedzUsuńZ zielonymi pierogami nie miałam przyjemności, chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńJusta miło nam bardzo :)
uwielbiam pierogi. Bardzo jestem pierogowa dziewczyna. Z truskawkami bardzo lubię, ale jeszcze bardziej ruskie. Mniam. Ale mam tu czytania :-) Dziękuję bardzo za link.
OdpowiedzUsuńZostawiam wszystko na wieczór. Wrócę tu jeszcze i przeczytam od deski do deski.