czwartek, 4 listopada 2010

żeby nie było tak różowo!

Aguś,
nie wiem, jak Ty, ale ja zdecydowanie mam ciągotki do wypróbowywania nowych, często bardzo dziwnie brzmiących przepisów, a potem pluję sobie w mordę, że w ogóle się za to brałam. Albo: wydaje mi się, że lepiej byłoby czegoś nie dodawać, ale w przepisie JEST, więc dodaję i znowu se w tę przysłowiową mordę wiesz co robię.
Najgorzej jest z przepisami na ciasta z bardzo popularnych blogów kulinarnych, pod którymi widnieją miliony komentarzy, że och i ach, i wszystkim MUSI się udać. No otóż nie wszystkim!!!  Z nie-wypiekami jakoś lepiej sobie radzę, pewnie dlatego, że łatwiej mi tu puścić wodze fantazji i  chyba większą mam intuicję. Przy ciastach natomiast mam głupie przeświadczenie, że jak nie zrobię ściśle wg przepisu, to NA PEWNO nie wyjdzie. Niestety, działanie w 100% zgodnie z recepturą też nie zawsze prowadzi do sukcesu, przynajmniej w moim wypadku. I tak, mąż mój kiedyś dostał na deser ciasto bananowe, którym to rzekomo zajadają się wietnamskie dzieci (nic nie mów!). Mina – bezcenna. Męża, nie wietnamskich dzieci, rzecz jasna. Ale zjadł, co miał zrobić, najwyraźniej lepiej zjeść coś podejrzanego niż pocieszać płaczącą babę, jeszcze nie daj Boże zażądałaby prezentu na otarcie łez, no i po co to komu, hehe. To znaczy ja nie jestem tak naprawdę pewna, że to ciasto nie wyszło i nie tak miało wyglądać, bo jako żywo żadnego wypieku wietnamskiego nie widziałam i sam Wietnam też tylko na mapie i to dawno temu, ale dziwne to było bardzo i wylądowało w Przepisach-Raczej-Nie-Do-Powtórzenia (a to niespodzianka).
Kolejnym kuriozum kulinarnym były wyglądające bardzo zachęcająco rosyjskie ciasteczka do herbaty. Niewiele składników, wszystko zagnieść, wsadzić do lodówki, wyjąć, uformować kulki, piec nie więcej niż 12 minut w nagrzanym wcześniej piekarniku, pod żadnym pozorem nie dopuścić do zrumienienia, jeszcze gorące obtoczyć w cukrze pudrze i jak wystygną – to jeszcze raz. Prościzna. Utoczyłam te cholerne kulki, piekę z zegarkiem w ręku, hmmm, wyglądają na mocno niedopieczone, ale skoro przepis podkreśla, że 12 minut góra i nie rumienić, to wyciągam i od razu w cukier puder. Kilka się rozpadło. Niech to szlag. Ale reszta wygląda całkiem znośnie i blado jak na zdjęciu. Ja też blada i dumna niosę wypiek P., a ten mnie pyta, czemu surowe ciasto mu daję i czy chcę go otruć. Wyobrażasz sobie??? Ale dobra, nawet nie obraziłam się tak bardzo, bo coś czułam, że te ciastka faktycznie mogą być trochę… nie tego. Pozostałe kulki piekłam 25 minut, ZRUMIENIŁAM! (czując dreszczyk emocji przy popełnianiu tego przestępstwa) i wyszły bardzo pyszne. W każdym razie Kulinarny Znawca zjadł i nie szemrał, ziółek Bitnera też sobie nie zapodawał, zauważyłabym.
No.
Miałam jeszcze napisać o cieście marchewkowym, ale zostawię sobie na kolejną notkę, tym bardziej, że mam obiecany sprawdzony przepis. Tak, będę piekła, a co!
Twoja Niezmordowana
AL

4 komentarze:

  1. Taaaaa... To ja się dołączę do tych niewypieków i się przyznam, że moje babki czasem dość się fatygują i wychododzą z formy :). Ubóstwiają w dodatku chować w sobie uroczą niespodziankę - zakalec! Całe szczęście na tę siurpryzę mam w domu ochotnika. I nie jest to wcale Ryszard Ochódzki, hihi... Ale za to inny całkiem miły miś!

    OdpowiedzUsuń
  2. mój dziadek uwielbia ciasta z zakalcami! i jeszcze się cieszy, że wszystko dla niego :-))))))))) tyle, ze nie ma zbyt wielu okazji, żeby ich próbować, bo babcia z kolei ma dobrą rękę do wypieków i nawet jak wszystko zrobi odwrotnie i byle jak, to i tak jej wyjdzie ;-)
    AL

    OdpowiedzUsuń
  3. sory aguś, ale ja sie strasznie smialam, kiedy to czytalam - nie chichotałam z gracja, ale rżałam jak koń
    jestes boska i niepowtarzalna!
    jak bedziesz czesto piekla, zdajac sie na intuicje, a nie przepis, to obiecuje ci, ze ci zacznie wychodzic - nie ma innej opcji.
    przepisy nie sa po to, zeby je wiernie odwzorowywac, ale interpretowac, przeinaczac, inspirowac sie nimi! Kto, jak nie my, wiemy lepiej, czy lubimy ciastka blade, czy rumiane?
    ohhhh... daj pyska! uwielbiam cie :))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Kaja - cmok!!!!
    Potrzebuję dziś dawania pyska wyjątkowo mocno, bo mam humor jakiś zmiętolony - dziękuję :-)))
    Następnym razem pójdę na żywioł - obiecuję!

    OdpowiedzUsuń