poniedziałek, 20 grudnia 2010

Tak sobie myślę

że nie bedę płakać nad rozlanym mlekiem. Jechac trzeba, trudno, wezmę dobrą książkę do pociągu ( czytam właśnie memuary J. Przybory, bardzo Ci przy tej okazji polecam! ) i jakoś  to przetrwam. Musze jedynie poukładać sobie plan działania jakoś sensownie, żeby ze wszystkim się wyrobić. Do malowania pierniczków, które już skruszały ( mąż wczoraj sprawdzał ;) ) zatrudnię meża i teściów, dam im lukry w miseczkach i posypki i niech szaleją. A sama będę piekła ciasteczka, keks, murzynka, zrobię roladki śląskie, dokończę bigos, spakuję prezenty i posprzątam ostatecznie mieszkanie. Wieczorem dołaczą do nas Mama moja i brat, w wigilię już się jakoś podzielimy pracą, tak, by nikt nie był zmęczony :)
Chwaliłam Ci się, że mam 2 choinki? Nie? No to się chwalę :) Jedną dużą w salonie, na niej wisi wszsytko co się da, w kązdym kolorze, ale ja lubie taki choinkowy chaos. Druga znacznie mniejsza i sztuczna, stoi w sypialni, a ozdobiona jest ciastkami, piernikami i cukierkami. A raczej będzie, bo sie ciastka jeszcze nie upiekły ;) Z tej choinki, w okresie świątecznym ozdoby znikają w zastraszajacym tempie. Mam 2 podejrzanych, jeden duży o imieniu na J. drugi mały Maurycem zwany. Tzn duży zawsze na małego winą zrzuca, wierzyć mi sie w to nie chciało do czasu, kiedy w któreś swięta znalazłam samotnego połamango piernika w kociej misce. Cóż, widać każdy lubi pierniki ;)
Czy u Was tradycja wigilijnej wieczerzy tez obejmuje 12 potraw? U nas dwanaście musi być, choć ja czasem oszukuję i wliczam tez sos grzybowy. W tym roku jednak nie muszę, wychodzi mi 12 potraw jak ta lala.

Twoja, nieco juz uspokojona, A.A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz