wtorek, 17 maja 2011

Tak po prostu - carpe diem.

Przyznaję bez bicia, że wbrew temu, co-tam-sobie-myślałam-jeszcze-przed, nie było mi łatwo przestawić się na domowy tryb życia. A przecież - tyle sobie zaplanowałam! Naobiecywałam! Cieszyłam się! Ach, zrobię to i tamto, i jeszcze siamto, wreszcie będzie czas na języki, książki, filcowanie, szycie, turlanie, nawlekanie i milion innych Ważnych Spraw!
Ha ha ha. Bardzo ponure.
Może, hmmm... może, gdybym zatrudniła nianię oraz panią do gotowania i sprzątania... Ale nie pracuję - nie zatrudniam i wszystko tymi rączkami swoimi, o... li i jedynie. I niestety - nadgorliwie! Mleko, śniadanie, sprzątanie po śniadaniu, przewijanie, wyjąć ze zmywarki, włożyć do zmywarki, z pralką to samo, podlać kwiatki, przetrzeć zlew, przetrzeć lustro, paluchy-na-szybie-znowu!!-zabiję!!, kocie żarcie, wymyślić-co-na-obiad, zrobić zakupy, ugotować, podać, przetrzeć kurze, czego ten sierściuch się drze, dopiero jadł!!!, umyć podłogę, wyczyścić kuwetę, kafle na balkonie brudne - umyć, kot rozniósł żarcie po umytej podłodze, umyć, a międzyczasie wyjść na spacer, nakarmić, nie zawsze trafiąjąc w gust, więc podejść bywa kilka, grać w piłkę, bawić się samochodzikami, tarzać w kołdrach i poduchach, skakać, biegać na czworaka, łaskotać, podrzucać, bawić się w chowanego, grać na trąbce itp. itd. Uf. Kiedy pracowałam, odpuszczałam sobie wiele domowych czynności, szłam na skróty, miałam inne priorytety. Teraz, kiedy mam dla siebie, domu i dziecka dodatkowe 8-9 godzin, moją mózgownicę zaczyna spowijać niewidzialna sieć - nadobowiązkowości. Żebym nie czuła się niepotrzebna. Jak darmozjad. Czy leń.
Wydawać by się mogło, że kiedy krasnal śpi i mam 2 godziny tylko dla siebie, natentychmiast powinnam rzucić wszystko, wleźć do kąpieli, w jednej łapce książka, w drugiej - kieliszek z winem, ach, ach. Cisza, spokój. Albo - igiełki i ciach, ciach, nowe korale. Nie-e. Sieć zacieśnia się na mózgownicy. Prasowanie! Cała sterta czeka, a przy dziecku się nie da! Z półki woła Chmielewska - chcę w końcu wiedzieć, jak się skończył kryminał czytany od tygodnia? BING, BING! Prasowanie, haloo! Żelazko czeka!
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
STOP!!!!!!
Codzienność codziennością, ale muszę w tym wszystkim odnaleźć równowagę. Spieszmy się kochać ludzi... Tak. I kochajmy też SIEBIE :-) Chwytajmy dzień, cieszmy się pięknem chwili.  Takie mam postanowienie od dziś. 
I dedykuję je pewnemu Panu, który niegdyś był dla mnie skarbnicą życiowej mądrości. Miał ogromną wiedzę, można go było słuchać bez końca, bo przekazywał ją lekko, nienachalnie i ciekawie. I miał cechę, którą uwielbiam, a której chyba najbardziej brakuje mi u współczesnych mężczyzn: poczucie humoru. Lekko kpiące, sarkastyczne, ale zawsze z klasą, bez przytyków, aluzji, chęci urażenia kogokolwiek.Zawsze będę o nim pamiętać, choć od kilku lat nie miałam z nim kontaktu, a dzisiaj... 


AL

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz