czwartek, 9 czerwca 2011

No i klops.

Tak się nastawiłam, że chłodnik zrobię, z botwinką i ogórkiem i czosnkiem, a do tego złote grzanki, a tu pogoda figla mi spłatała i się ochłodziło. Skończyło się więc na pierogach i to z mrożonki!
A tymczasem wiem, że Ty dziś pierogujesz, aż na samą myśl, ślinka cieknie. Zazdroszczę Mikusiowi, że ma tyle pyszności i to w wielu wersjach do wyboru.
Ach, jak ja bym chciała, żeby tak dla mnie ktoś coś ugotował. ;)
Mąż ochoty nie wykazuje, a szkoda, bo taką np pizzę robi piersza klasa. W żadnej pizzerii takiej dobrej nie jadłam. Tajemnica ponoć tkwi w sosie, na który przepis jest oczywiście "ściśle tajny". Jakże by inaczej prawda? ;)
A skoro juz o moim mężu mowa, to wyobraź sobie wybieramy się w sobotę na Dni Piwa. Piknik miejscowego browaru, gdzie wielką atrakcją ma być pokaz warzenia piwa i zawody w beer-ponga ;)
J. już się doczekać nie może, wszystko oczywiście połączone będzie z degustacją ;)
Szkoda, że nie ma pikniku z truskawkami w tle. Wołami by mnie nie stamtąd nie wyciągnęli ;)


Twoja A.A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz